piątek, 26 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Marii, Marzeny, Ryszarda| CZ: Oto
Glos Live
/
Nahoru

W mieście podziemnych labiryntów i wina | 22.07.2018

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 60 s
Rynek Masaryka dawniej nazywany był Dolnym Rynkiem. Fot. Beata Schönwald

„Dawniej Znojmo kojarzyło mi się z ogórkami. A potem z winem. Dlatego nie spodziewałam się, że moja droga do Znojma będzie miała związek z Jabłonkowem. Niedawne odkrycie podziemi pod starym jabłonkowskim klasztorem było jednak dla mnie jasnym sygnałem do wyruszenia na południowe Morawy” – pisze Beata Schönwald.


Podziemia znajdujące się pod historycznym centrum Znojma należą do najbardziej rozbudowanych w Europie Środkowej. Sieć korytarzy liczy łącznie 27 kilometrów. Powstały jak większość ludzkich wynalazków ze względów praktycznych. Początków podziemi należy bowiem szukać w wiekach XIII-XIV, czyli po uzyskaniu przez Znojmo statusu miasta królewskiego. Z tym łączył się m.in. przywilej handlowania. – W przypadku Znojma chodziło głównie o handel warzywami, owocami i winem. A te trzeba było gdzieś przechowywać. Najlepszym rozwiązaniem okazały się piwnice, które znojemscy mieszczanie, jeden po drugim zaczęli drążyć pod swoimi domami – mówi Ondřej Navrátil, przewodnik wycieczki po znojemskich podziemiach.

Wydrążenie takiej piwnicy było jednak nie lada gratką. Ze stosunkowo miękkim piaskowcem zwykle radzili sobie sami mieszczanie. Kiedy jednak w głębszych partiach dochodziły do głosu twardsze warstwy górotworu, postanowili skorzystać z profesjonalnej pomocy górników z Jihlawy i Kutnej Hory. Ci też jednak nie posuwali się specjalnie zawrotnym tempem. Dlatego zakrawa na cud, że pozostawili po sobie 4-poziomowy labirynt podziemnych korytarzy. Te położone najniżej, czyli na 3. i 4. poziomie, służyły również do celów obronnych. Znojemscy mieszczanie znajdowali w nich bezpieczne ukrycie m.in. przed husytami w 1425 roku czy później przed najazdem szwedzkim w czasie wojny trzydziestoletniej. Warunkiem sukcesu było wytrwanie w kryjówce do końca. Nie zawsze się to jednak udawało, co niosło z sobą poważne konsekwencje, również finansowe. – Podczas najazdu szwedzkiego Znojmo musiało zapłacić najeźdźcy okup w wysokości 90 tys. ryńskich. To była poważna suma, jeśli wziąć pod uwagę, że najznakomitsza kamienica w mieście, tzw. pałac Dauna, był wart 2,5 tys. ryńskich – przybliża przewodnik.

Turystów prowadzi tylko na 2. i 3. poziom, co odpowiada głębokości 6-8 metrów. Najniższy poziom jest bowiem niedostępny, bo zalała go woda. Aby zorientować się, jak wyglądały takie średniowieczne podziemia, dziś pełne ślepych zaułków, w jaki sposób cyrkulowało tu powietrze, jak w razie potrzeby je ogrzewano i jak odprowadzano stąd wodę, wystarczy to doskonale. O tym zaś, że w tym alternatywnym podziemnym miasteczku działy się różne rzeczy, świadczą badania archeologiczne, które mówią o istnieniu ok. 50 studni, z których najgłębsza miała 62 metry, o obecności więzienia i katowni oraz pracowni alchemika. Czego natomiast tutaj nie było, to krypt. Dlatego w tym przypadku słowo katakumby nie ma uzasadnienia. Krypty znajdowały się pod klasztorami, których w Znojmie było kilka.

W kronikach miejskich i archiwach nie zachowały się żadne plany znojemskich podziemi. Być może nigdy nie zostały sporządzone i kto wie, czy nie popadłyby w niepamięć, gdyby nie problemy ze statyką publicznej przestrzeni, które pojawiły się w 2. połowie ub. wieku. W tym czasie piwnice, które w późniejszym okresie służyły już praktycznie tylko jako wysypiska śmieci, były zamurowane. W 1963 roku rozpoczęto więc zakrojone na szeroką skalę badania podziemi oraz przystąpiono do ich sanacji. Dziś, po 55 latach od tego momentu możemy powiedzieć, że znojemskie podziemia są przede wszystkim atrakcją dla turystów.


 
 
Dla turystów dostępny jest drugi i trzeci poziom podziemi.Fot. Beata Schönwald
 



Może Cię zainteresować.