czwartek, 25 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Jarosława, Marka, Wiki| CZ: Marek
Glos Live
/
Nahoru

Dziennikarze jak zwierzęta łowne? | 16.06.2018

Po wydarzeniach z ostatnich tygodni na Słowacji wszyscy z nas stawiają sobie jedno i to samo pytanie: na ile zabójstwo Jána Kuciaka wpłynie na naszą pracę – powiedział w rozmowie z „Głosem” Adam Valček, dziennikarz najbardziej poczytnego dziennika na Słowacji, „SME”, który był bliskim współpracownikiem Kuciaka. Młody dziennikarz był jednym z gości konferencji MIDAS w Ostrawie.

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 45 s
Fot. ARC

„SME” nie jest dziennikiem mniejszości narodowych, do których skierowana jest odbywająca się w Ostrawie konferencja. Rozumiem jednak, że atmosfera strachu na Słowacji jest na tyle duża, że chciałeś o tym poinformować zagranicznych dziennikarzy?

– Dokładnie. O waszej konferencji dowiedziałem się od Edity Slezákowej, szanowanej słowackiej dziennikarki, która jest prezeską MIDAS-u. Edita nie mogła przyjechać do Ostrawy, ale zaproponowała, bym przekazał niepokojące wieści przyjaciołom po fachu.

Od początku, od pierwszych godzin po zabójstwie Jána Kuciaka, było wiadomo, że jesteśmy świadkami bezprecedensowego wydarzenia. Do tej pory mordowano dziennikarzy tylko na Malcie, w Rosji albo jeszcze dalej na wschód...

– Dlatego też od początku apelowaliśmy i apelujemy nadal do opinii publicznej, żeby otworzyła oczy. Jánko Kuciak pisał o nadużyciach i aferach, w których maczali palce słowaccy oligarchowie z powiązaniami na różne szczeble władzy politycznej. Jego zabójstwo to coś, co w demokratycznym systemie jest nie do przyjęcia. Po wydarzeniach z ostatnich miesięcy na Słowacji wszyscy z nas stawiają sobie jedno i to samo pytanie: na ile zabójstwo Jána Kuciaka wpłynie na naszą pracę. Janko pracował dla najbardziej prestiżowego dziennika internetowego, „Aktuality.sk”. Był analitykiem, czyli nowoczesnym typem dziennikarza pracującego z informacjami w stylu matrixa. Łączył w sieci globalnej, ale też w tzw. „undergroundowej” na pozór nieistotne dane w przekaz jak najbardziej relewantny. Rozpętlił m.in. działalność mafii na wschodzie Słowacji i miał w zanadrzu kolejne rewelacje. Niestety, nie zdążył już tego opublikować.

Solidarność dziennikarska nie pozwoli wam jednak cicho siedzieć w kącie. W dzienniku „Aktuality.sk” nie pracował tylko Kuciak, takich ambitnych, młodych żurnalistów jest znacznie więcej. Zresztą ty też się do nich zaliczasz...

– Rynek prasowy na Słowacji jest specyficzny i różni się od czeskiego. Kilka lat temu wprowadzono u nas system płatnego internetowego abonamentu na najbardziej opiniotwórcze wydawnictwa. I wbrew początkowemu pesymizmowi, czytelnik woli zapłacić za dobrą treść w myśl hasła, że co jest za darmo, to niewiele warte. Woli przeczytać ekskluzywne teksty, a nie tylko grzebać się w przedrukach i nic nie mówiących artykułach. W Czechach powoli też zaczyna to działać. Faktycznie, nie siedzimy w kącie i chcemy w dalszym ciągu przekazywać ludziom ważne informacje, wygrzebane często w bardzo dramatycznych okolicznościach. Jednak takich odważnych dziennikarzy śledczych można u nas policzyć na palcach jednej ręki. W „Aktuality.sk” schedę po Kuciaku przejął Martin Turček i wykonuje swoją pracę tak samo rewelacyjnie.

Z Kuciakiem współpracowało też kilku czeskich dziennikarzy. Między innymi Pavla Holcowa, której słowackie biuro śledcze skonfiskowało telefon komórkowy. Czy nie uważasz, że był to z jej strony fatalny błąd, że stawiła się na przesłuchanie ze smartfonem?

– Pavla Holcowa nie mogła przypuszczać, że słowacka policja zachowa się jak przysłowiowy „słoń w porcelanie”. To jednak nauczka dla nas wszystkich. Ja osobiście na spotkania przychodzę bez telefonu komórkowego. W tej chwili mam przy sobie dwa smartfony, ale ty nie wyglądasz na agenta służb wywiadowczych. Konsekwentnie, nieuchronnie wróciliśmy do czasów analogowych, kiedy dziennikarz korzystał tylko z długopisu i notesa. I przyłapałem się też na tym, że znacznie częściej sprawdzam, co dzieje się za moimi plecami.

Janusz Bittmar



Może Cię zainteresować.