piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art 247: Magia jazzu  | 25.08.2018

Tematem przewodnim najnowszego Pop Artu jest nowy album Sławka Jaskułke.

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 30 s
Sławek Jasułke w swoim żywiole. Fot. ARC

RECENZJA

SŁAWEK JASKUŁKE SEXTET – Komeda Recomposed

Talentem Sławka Jaskułke zainteresowałem się bliżej szesnaście lat temu. Młody pianista towarzyszył wówczas Zbigniewowi Namysłowskiemu podczas trasy koncertowej po Czechach, w ramach której słynny saksofonista zawitał również do ostrawskiego klubu Parník. Jaskułke nawiązał z mistrzem Namysłowskim niesamowity dialog muzyczny. Pan Zbigniew, uwielbiający sinusoidalne tony składowe, stał na czele sekstetu, Jaskułke kurczył się na boku sceny, za fortepianem pamiętającym czasy recitali Marii Rottrowej w teatrzyku Pod Wieżą. Zawsze, kiedy tylko Jaskułke uderzył w klawiaturę, ciarki przechodziły mi po plecach. I tak zostało do dziś.

Jak każdy młodzieniec, zaczynał od szalonych, szybkich improwizacji, w stylu „patrzcie, co potrafię”. Stopniowo nabierał ogłady, koncentrując się na bardziej stonowanych, kontemplacyjnych pejzażach dźwiękowych. Koncerty jego sekstetu można porównać do medytacji w greckiej jaskini z mrożoną kawą na nocnym stoliku. Dwa lata temu, w 50. rocznicę wydania przełomowego polskiego albumu – „Astigmatic” Krzysztofa Komedy, Sławomir Jaskułke ruszył w trasę z własnymi interpretacjami legendarnych kompozycji mistrza i jego uczniów, pośród których nie zabrakło późniejszych herosów jazzu, Tomasza Stańki czy Zbigniewa Namysłowskiego. Nowe spojrzenie na Krzysztofa Komedę tak spodobało się słuchaczom, że nie było innego wyjścia – wariacje Sławka Jaskułke na muzykę z płyty „Astigmatic” musiały pojawić się na krążku. Po dwóch latach dostajemy więc pełnowartościowy materiał płytowy, na którym stare utwory Komedy odżyły w bajecznych metamorfozach.

Sławkowi Jaskułke towarzyszą na albumie młodzi artyści, o których z pewnością jeszcze sporo usłyszymy. Z takim kluczem zresztą podchodził do „Astigmatic” sam Krzysztof Komeda. Saksofony poskromili Piotr Chęcki i Michał Ciesielski, na kontrabasie (jednym z kluczowych instrumentów na albumie) zagrał Piotr Kułakowski, na trąbce Emil Miszka, perskusją zajął się Roman Ślefarski. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście fortepian Jaskułke, czasami zapętlony w eklektycznych frazach, czasami grający kameralnie, prawie jak do poduszki. Jedno jest pewne – słuchając „Komeda Recomposed” nie ma szans, żeby zasnąć. Wciągająca muzyka nie pozwoli nam na to.

Jaskułke nie podchodzi do muzyki Komedy niewolniczo. Nie taki był zresztą zamiar sekstetu. Muzycy wprawdzie podtrzymują tradycje, ale zarazem zdają sobie sprawę z faktu, że w 2018 roku grają dla bardzo rozpieszczonych odbiorców. Pięćdziesiąt dwa lata temu „Astigmatic” był objawieniem, obecnie tamte, rewolucyjne pomysły nie wystarczą. Jazz wciąż się rozwija, wchłania jak gąbka coraz to nowe krople spadające z muzycznych galaktyk. Kluczowa w twórczości Komedy prawie pieśniowa, dynamiczna sonorystyka, została zachowana przez sekstet Jaskułke. Co więcej, utwory na „Komeda Recomposed” zostały poszerzone o nowe linie melodyczne skomponowane przez Jaskułke w typowym dla niego improwizacyjnym tyglu. Most łączący stare z nowym stoi jednak na mocnych fundamentach. „Zaglądanie wstecz w muzyce jest bardzo cenne, bo dzięki temu poznajemy język starych mistrzów” – napisał Sławek Jaskułke w oficjalnym wprowadzeniu do albumu. Zmarły w lipcu Tomasz Stańko byłby z niego dumny.

Janusz Bittmar 

Cały Pop Art w piątkowym, papierowym wydaniu gazety. 



Może Cię zainteresować.