sobota, 20 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Agnieszki, Amalii, Czecha| CZ: Marcela
Glos Live
/
Nahoru

Trzeba znaleźć czas dla siebie | 19.04.2018

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 45 s
Marcela Vícha-Chmielowa cieszy się z każdego własnoręcznie namalowanego obrazka. Fot. Vladimír Vícha

Na wystawie „Oczyma pokoleń”, którą można oglądać w Zamku Śląskoostrawskim, wisi m.in. obraz, który namalowała Marcela Vícha-Chmielowa z Cierlicka. Nie jest artystką, lecz kobietą, która po latach postanowiła wrócić do tego, co lubiła robić w dzieciństwie. Może będzie inspiracją dla innych pań, którym ciągle brakuje czasu na rozwijanie własnych pasji?

 

To twoja pierwsza wystawa?

– Pół roku temu zapisałam się na prywatny kurs rysunku i malarstwa w Ostrawie. Raz w tygodniu chodzę na przedpołudniowe zajęcia. Nasze prace były już prezentowane na wystawie twórczości amatorskiej w Orłowej, teraz nasza lektorka otrzymała zaproszenie do udziału w wystawie wielopokoleniowej w zamku. Wybrała nasze najlepsze prace. To było wspaniałe uczucie, kiedy zobaczyłam na wystawie swój obraz – las namalowany akrylem.

 

Dopiero teraz obudziło się w tobie zamiłowanie do malowania?

– Jako dziecko lubiłam rysować, wieszałam swoje obrazki w pokoiku. W Polskim Gimnazjum w Czeskim Cieszynie wychowania plastycznego uczył nas Edward Kaim. To był mój ulubiony profesor, szanowałam go jako człowieka i jako nauczyciela. Nigdy nie ganił, tylko chwalił, a przy okazji doradzał. Po maturze i nieukończonych studiach na budownictwie pracowałam jakiś czas w biurze projektowym, a następnie w agencji reklamowej. Tam w jakimś stopniu mogłam wykorzystać swoją kreatywność. Po jakimś czasie odeszłam jednak do całkowicie innej branży – założyłam pralnię. Przez wiele lat w ogóle nie myślałam o malowaniu, cały swój czas poświęcałam rodzinie i budowaniu firmy.

 

W końcu postanowiłaś to zmienić? Miałaś jakieś obawy, zapisując się na kurs malarski?

– Pewnie, że tak. Kiedy zgłaszałam się na kurs, najpierw upewniłam się, czy faktycznie jest on przeznaczony dla początkujących, dla takich osób, jak ja. Okazało się, że to były niepotrzebne obawy. Zaczęliśmy uczyć się od podstaw. Podoba mi się, że nasza lektorka daje nam dużo wolności. Zawsze jest jakiś temat, ale możemy swobodnie podejść do niego.

 

Nie zgasł pierwotny zapał?

– Powiedzmy, że nie. Skończyłam pierwszy półroczny kurs i wahałam się, czy zapisać się na kolejny. Ale ostatnia wystawa tak mnie doładowała, że postanowiłam dalej się rozwijać twórczo. Przede mną jeszcze mnóstwo pracy, na razie na przykład w ogóle nie malowaliśmy twarzy. Zobaczymy, jak mi pójdzie, bo osobiście najbardziej lubię malować naturę – pół realistycznie, pół abstrakcyjnie. Mam w domu dwa piękne obrazy pani Piszkiewicz, jest ona dla mnie inspiracją.

Rozmawiała Danuta Chlup




Może Cię zainteresować.