piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art 251: Riverside w doskonałej formie | 21.10.2018

„Cudze chwalicie, swego nie znacie” – lubią mawiać fani polskiej grupy Riverside do zacietrzewionych wielbicieli Pink Floyd i Porcupine Tree. Jaka jest więc najnowsza płyta studyjna warszawskiej supergrupy? 

Ten tekst przeczytasz za 4 min.
Warszawska formacja Riverside. Fot. mat. prasowe

 

RECENZJA

RIVERSIDE – Wasteland

Połączenie gitarowego tajfunu i ciepłej, melancholijnej bryzy – tak najpewniej skomentowałby najnowszą płytę polskiej formacji rockowej Riverside kultowy prezenter pogody w TVP, Jarosław Kret. Ja pozwolę sobie za meteorologicznym wstępem recenzji dodać, iż tak piękne fronty atmosferyczne nie kreśli obecnie żaden inny zespół znad Wisły.

Grupa Riverside w przeszłości częściej koncertowała w zachodniej części Europy, niż na rodzimym, polskim podwórku. Od pewnego czasu, a dokładnie od powstania albumu „Anno Domini High Definition” (2009) muzycy są również prorokami we własnym kraju. W rezerwacie zajętym przez art rock, zastrzeżonym dla długich, rozbudowanych kompozycji, Riverside wybudowali na przestrzeni siedemnastu lat pracy artystycznej okazały, rzucający się w oczy pomnik z hasłem „Polak też potrafi”.

W Pop Arcie miałem już okazję przyjrzeć się bliżej albumom „Shrine Of New Generation Slaves” (2013) i „Love, Fear And The Time Machine” (2015). Duży wkład w oba przełomowe dla Riverside albumy włożył zmarły w 2016 roku Piotr Grudziński. Rok czasu zajęło liderowi grupy, Mariuszowi Dudzie, zbieranie sił na nagranie płyty bez swojego kluczowego gitarzysty. W międzyczasie wokaliście grupy zmarł ojciec, co jeszcze mocniej wpłynęło na taki a nie inny obraz najnowszego albumu. Na „Wasteland” mamy do czynienia z najbardziej melancholijnym, metafizycznym wcieleniem Riverside.

Warszawska formacja od 2016 roku oficjalnie działa w trójkę: Mariusz Duda (wokal, gitara basowa i towarzysząca), Michał Łapaj (klawisze) i Piotr Kozieradzki (perkusja). W sesji nagraniowej albumu „Wasteland” gościnnie uczestniczyli również „przyjaciele z boiska” – gitarzyści Maciej Meller (Quidam), Mateusz Owczarek (Maqama) oraz skrzypek Michał Jelonek (Hunter). Zwłaszcza Jelonek wprowadził do stylistyki Riverside niespotykany dotąd w twórczości grupy element spirytualny. Jego skrzypce w religijnie zabarwionym wstępie „The Day After” są piękną i prostą nakładką do modlitwy Mariusza Dudy. A rozmów z Bogiem mamy na tej płycie sporo.

Duda właśnie w ten sposób próbuje mierzyć się z emocjami po stracie ukochanych bliskich. Efekt jest powalający, tak jak w pięknym temacie „Lament”, rozpoczynającym się od spokojnej gitarowej zagrywki, stonowanego śpiewu Dudy, ze skrzypkowym finałem przywołującym skojarzenia z „Pasją” Petera Gabriela albo muzyką zmarłego w tym roku Johana Johanssona. Na „Wasteland” nie zabrakło jednak również przestrzeni dla fanów „przerostu techniki nad emocjami”. Ponad dziewięciominutowy, instrumentalny utwór „The Struggle For Survival” przyda się z pewnością na koncertach. Każdy z muzyków zapisał w nim bowiem swoje własne partytury. Są zmiany tempa, gitarowe rozmowy pomiędzy Dudą, Mellerem i Owczarkiem, słowem lata 70. XX wieku wypisz, wymaluj. W „Guardian Angel” czaruje tło, atmosfera tajemniczości spotęgowana nietypowym śpiewem Dudy (w rejestrach Johna Portera) i oniryczną gitarą narzucającą główny motyw melodyczny. Zresztą na „Wasteland” rozwiązał się przysłowiowy worek z pięknymi melodiami. „River Down Below” to taki fałszywy nieco główny temat całego albumu. Przynajmniej dla mnie. Duda powalczył ze swoim angielskim do tego stopnia, że naprawdę nie ma się czego czepiać, a w dodatku obcujemy z najbardziej przystępnym dla wszystkich utworem. „River Down Below” lubię jeszcze z jednego powodu: jest nim obecność Macieja Mellera. Gitarzysta otrzymał od swojego szefa jasne polecenie – dać z siebie wszystko. Solówka w tym utworze wywołuje gęsią skórkę, na którą lekarstwem jest tylko jedno: odtworzenie całego utworu od nowa. Tak to działa.

Siódmy w karierze Riverside album jest najbardziej dojrzałym wydawnictwem w dyskografii warszawskiej grupy. Magia siódemek po raz kolejny zadziałała.


 



Może Cię zainteresować.